poniedziałek, 29 lutego 2016

Drożdżówki wrócą do szkół dopiero po wakacjach

Dopiero w nowym roku szkolnym drożdżówki powrócą do szkolnych sklepików – ustalił reporter RMF FM Romuald Kłosowski. Ministerstwo Zdrowia musi zmienić nie tylko rozporządzenie poprzedników, ale stworzyć do tego specjalną ustawę.
Powrót drożdżówek i słodyczy do szkół? Zweryfikuję to postanowienie, trochę pisane na kolanach! - mówiła w listopadzie w Kontrwywiadzie RMF FM Minister Edukacji Narodowej, Anna Zalewska. Korektę zapowiadała również jej poprzedniczka - Joanna Kluzik-Rostkowska. Czas wrócić do zdrowego rozsądku - mówiła. Zmiana rozporządzenia okazała się jednak niełatwa do wprowadzenia. Do tej pory w szkolnych sklepikach brakuje drożdżówek, a w wielu szkolnych stołówkach jak ognia unika się dań solonych i słodzonych. Z niektórych placówek zniknęły też automaty z kawą i napojami gazowanymi.
Za rozporządzenie ws. Jedzenia w szkołach odpowiada Ministerstwo Zdrowia, bo to ten resort wprowadził ograniczenia. Nowy, zdrowy wypiek nazwano już Radziwiłłówką. Minister Zdrowia Konstanty Radziwiłł zlecił przygotowanie zmian Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu.
Gdy o rozporządzenie pytamy w GIS-ie, na twarzy wicedyrektora Grzegorza Hudzika pojawia się uśmiech. Ta drożdżówka pojawia się na sztandarach zmian w szkołach. Nam nie zależy na samej słodkiej bułce, ale zdrowym stylu odżywania - przekonuje i powołuje się na ostatni raport Światowej Organizacji Zdrowia. W dokumencie z końca stycznia wyliczono, że na całym świecie są 42 miliony dzieci z nadwagą lub już z otyłością. Według prognoz WHO - ta liczba do 2025 roku ma się zwiększyć nawet do 80 milionów dzieci. Jeżeli nie zrobimy nic w kwestii jakości i sposobu żywienia dzieci - będziemy mieć populację młodych z nadwagą, a to choroby dieto-zależne - uzupełnia Hudzik.
Mimo znacznego wyśrubowania obecnych przepisów nie uważam, by były z gruntu złe. Nasze propozycje to tylko liberalizacja , większe zrozumienie dla tych, którzy będą za to odpowiadać: dla pań kucharek czy dietetyczek. Będą mogły zastosować je wprost, w sposób czytelny dla wszystkich - przekonuje wiceszef GIS-u. Poprzednie rozporządzenie, to które teraz obowiązuje - było źle interpretowane. Nie było tam na przykład mowy o całkowitej eliminacji soli - dodaje Hudziak i zapewnia, że kolejne rozporządzenie rozwieje te wątpliwości.
"Jeden obiad w szkole czy jedna wizyta w sklepiku nie załatwi kwestii właściwego sposobu żywienia"
Odkręcanie obecnego rozporządzenia trzeba zacząć od ustawy - wyjaśnia Minister Zdrowia Konstanty Radziwiłł i zapewnia, że zarówno wstępny projekt ustawy, jak i projekt nowego rozporządzenia są już gotowe. Dodaje jednak, że pospiech w tej sprawie już wcześniej okazał się być złym doradcą. Jeden obiad w szkole czy jedna wizyta w sklepiku nie załatwi kwestii właściwego sposobu żywienia. Słodycze niech będą, ale w rozsądnych ilościach. Chodzi o to, by młody konsument sam dokonał dobrego wyboru - mówi Radziwiłł. Pomocne mają być już istniejące pomoce dydaktyczne o dietetyce, które przygotował Instytut Żywności i Żywienia Człowieka. Ale zarówno w Ministerstwie Zdrowia, jak i w Głównym Inspektoracie Sanitarnym usłyszeliśmy, że skutkiem teraz obowiązującego rozporządzenia jest niechęć uczniów do korzystania ze szkolnych stołówek.
Nowe rozporządzenie będzie się różnić jedynie w proporcjach różnych produktów. Usuwamy to, co ewidentnie jest niezdrowe dla rozwoju młodego człowieka zdradza Hudziak. Nadal będziemy eliminować z obrotu sklepikowego wszystkie wysoko solone i wysoko słodzone produkty, żeby przyzwyczajać młodzież do innych smaków. Niekoniecznie muszą to być czipsy czy bardzo słodkie przekąski - dodaje. Wskazane wartości ramowe mają być niewygórowane. To na przykład nie więcej niż 5 gramów soli w jednym produkcie. 5 gramów soli to odpowiednik łyżeczki soli. Usuwamy tylko skrajności - kończy Hudziak.
Wiadomo, że do szkół nie wrócą tylko bardzo słodzone lub bardzo solone produkty, takie jak napoje gazowane czy chipsy. Nowe przepisy mają być gotowe za około kwartał. Drugie tyle ma zająć ich uchwalanie. www.rmf24.pl/fakty/polska/news-drozdzowki-wroca-do-szkol-dopiero-po-wakacjach

sobota, 20 lutego 2016

Jakich produktów lepiej nie łączyć ?

Przygotowując posiłki łączymy różne składniki, aby zyskać jeszcze lepszy bardziej urozmaicony posiłek pełen smaków i właściwości odżywczych. Niestety nie zawsze pewne połączenia są tak korzystne dla naszego zdrowia, jak byśmy chcieli. Część produktów spożywanych razem może stać się bezwartościowa, a nawet szkodliwa. Warto zapamiętać jakie duety nie współgrają ze sobą i z naszym organizmem.
Nasze zdrowie i uroda zależą w 70 % od tego, co jemy, dlatego tak ważne jest co jemy. Znajomość dobierania i łączenia ze sobą odpowiednich produktów zaoszczędzi nam problemów zdrowotnych i pomoże wyciągnąć z naszego posiłku wszystko to, co najlepsze. Przede wszystkim nie należy obawiać się połączeń trzech grup żywieniowych: białek, tłuszczy i węglowodanów w jednym daniu. Ten mit powstał w oparciu o stwierdzenie, że nasz organizm nie jest w stanie poradzić sobie ze strawieniem składników z tych trzech grup jednocześnie, gdyż każdy z nich wymaga innych enzymów trawiennych. O ile ostatnie stwierdzenie dotyczące odmiennych enzymów jest prawdą, to nie znaczy, że nasz organizm sobie z tym nie poradzi. Działają one niezależnie od siebie i nie ma żadnych przeszkód by produkowały się w tym samym czasie, a białka, tłuszcze i węglowodany trawione są w różnych miejscach, dzięki czemu nasz organizm świetnie sobie z nimi radzi. Jakie zestawy są zatem dla naszego organizmu szkodliwe?
HERBATA + CYTRYNA
W liściach herbacianych znajduje się wiele cennych składników chroniących nas przed rakiem czy udarem mózgu, natomiast cytryna jest bogatym źródłem witaminy C. Niestety gdy je połączymy, utracimy te pozytywne właściwości. Listki herbaty zawierają glin, czyli związek szkodliwy, który powiązany jest m.in. z chorobą Alzheimera. W naparze z herbaty występuje on w ilości prawie nieprzyswajalnej dla organizmu. W 99% jest wydalany z organizmu w niezmienionej formie, więc nie musimy martwić się o zdrowie. Jednak zmienia się to, gdy dodamy do herbaty sok z cytryny (kwas cytrynowy). Glin zamienia się w cytrynian glinu, który zaczyna się łatwo wchłaniać. Dlatego lepiej mocną herbatę pić bez dodatku cytryny.
HERBATA + CIASTO
Herbata chyba woli działać samodzielnie, ponieważ w połączeniu z ciastem także nie przynosi nic dobrego. Uwielbiane przez nas połączenie puszystego, pachnącego ciasta z aromatyczną herbatą musi zostać pożegnane. W przeciwnym razie garbniki, nadające herbacie gorzkawy smak zaczną niszczyć witaminę B1, która znajduje się w dużych ilościach w cieście drożdżowym. Nie chcemy tego, ponieważ ta witamina decyduje o sprawnym działaniu naszego układu nerwowego. Dlatego do ciasta drożdżowego bezpieczniej jest pić słabszy napar z herbaty lub zrezygnować z popijania nią wyśmienitego deseru.
OGÓREK + POMIDOR
Lubimy czasem zrobić przerwę na zdrowy lunch. No właśnie, czy taki zdrowy? Tak, jeśli nie połączymy w nim pomidora z zielonym ogórkiem. W ogórku występuje enzym askorbinaza, który rozkłada witaminę C. Jest na tyle intensywny, że jedna łyżeczka soku z ogórków zniszczy całą witaminę C zawartą w 3 litrach soku z pomidorów. Z tego też powodu najlepiej unikać dodawania ogórka do jakichkolwiek warzyw, jak papryka, kapusta, jarmuż, natka pietruszki, kalafior, brokuły. Ogórek zawiera minimalne ilości witamin, minerałów i… kalorii. Można więc objadać się nim bezkarnie jako samodzielną zdrową przekąską, zastępującą np. chipsy czy słone paluszki.
POMIDOR + BIAŁY SER
Innym ulubionym daniem jest biały ser z pomidorami. To świetne połaczenie, ale niestety tylko smakowe. Bardzo częste jedzenie takiego zestawu może skończyć się bolesną chorobą stawów! Liczne kwasy (cytrynowy, jabłkowy, chlorogenowy i kumarynowy), które decydują o charakterystycznym smaku pomidora, łączą się z wapniem zawartym w serze. Wytwarzają się wówczas nierozpuszczalne kryształki, które odkładając się w stawach, wywołują przy każdym ruchu silne bóle. Oczywiście, nie musimy obawiać się tej przykrej dolegliwości po zjedzeniu jednej czy kilku porcji pomidora z serem, ale należy ograniczyć częstotliwość ich spożywania razem.
ZIEMNIAKI + MASŁO
Ziemniaki to bardzo popularny składnik polskiej kuchni. Są niskokaloryczne (dwa duże ugotowane kartofle dostarczają zaledwie 100 kcal) i dostarczają dużo łatwo przyswajalnych węglowodanów. Niestety okraszone masełkiem zaczynają mieć szkodliwy wpływ na nasz organizm. Mają bardzo wysoki indeks glikemiczny, który gwałtownie podnosi się poziom glukozy we krwi. By go obniżyć, trzustka produkuje duże ilości insuliny. Działa ona nie tylko na poziom glukozy, ale także na pracę komórek tłuszczowych, które mobilizuje do zaopatrywania się w zapasową energię. Następuje wówczas duże nagromadzenie się tłuszczy niemal w całości ze spożytego pokarmu. Dlatego połączenie łatwo przyswajalnych węglowodanów z tłuszczem stanowi zagrożenie dla figury. Wystrzegajmy się zatem dodatku masła, oleju, oliwy itp. do owoców, cukru, białej mąki, ciast, pieczywa i niektórych warzyw (marchew, ziemniaki, buraki).
RYBA + OLEJ SŁONECZNIKOWY
Ryby są przede wszystkim źródłem wartościowych kwasów tłuszczowych omega-3. Tłuszcz ten neutralizuje prostaglandyny, powodujące zmiany zapalne w stawach, choroby nowotworowe oraz zaburzenia w funkcjonowaniu układu nerwowego. Niestety, jeśli smażymy ryby na oleju słonecznikowym lub kukurydzianym, tracimy wartościowe omega-3. Dzieje się tak za sprawą kwasów tłuszczowych omega-6 zawartych w tych dwóch olejach, które tłumią korzystne działanie dobrych kwasów tłuszczowych zawartych w rybach. Najlepszym rozwiązaniem na posiłek z rybą jest jej pieczenie, gotowanie na parze lub grillowanie. Warto też zwrócić uwagę, żeby nie łączyć ryb z majonezem czy z sałatką z sosem winegret. Kupując szprotki lub sardynki w puszce, wybierajcie tylko te w sosie własnym lub oliwie.
CZERWONE MIĘSO + WINO
Kiedy przygotowujemy smaczną kolację dla gości, w której znajduje się mięso (wołowina, wieprzowina i dziczyzna) często do tego wybieramy wytrawne czerwone wino. Znawcy sztuki kulinarnej twierdzą, że smaki trunku i mięsa idealnie ze sobą współgrają. Ale dietetycy uważają inaczej. Garbniki, składniki zawarte w winie (znajdują się także w herbacie) ograniczają wchłanianie żelaza z przewodu pokarmowego, a bogatym źródłem tego pierwiastka życia jest właśnie czerwone mięso. Za połączeniem czerwonego wina z ciemnym mięsem przemawiają zatem względy smakowe, ale zdrowotne – już nie. www.srtylzdrowia.pl

sobota, 13 lutego 2016

Imbir...właściwości lecznicze

Właściwości lecznicze imbiru - dlaczego imbir jest zdrowy?
Intensywny aromat imbiru, ze świeżą, trochę słodką, a trochę drzewną nutą to zasługa zingiberolu - składnika olejku eterycznego. Natomiast substancje żywicowe m.in. gingerol i zinferon, odpowiadają za palący, lekko gorzki smak. Wszystkie te substancje mają lecznicze właściwości. Dzięki nim imbir m.in.:
Ułatwia trawienie. Olejek zawarty w kłączu pobudza wydzielanie śliny i soku żołądkowego, działa żółciopędnie i rozkurczowo, leczy wzdęcia.
Łagodzi mdłości (jest składnikiem leków przeciw chorobie lokomocyjnej), przeciwdziała wymiotom po narkozie i chemioterapii. Wzmaga apetyt.
Zmniejsza agregację (zlepianie) płytek krwi, chroni więc przed tworzeniem się zakrzepów. Jest niezbędnym dodatkiem do menu osób z podwyższonym cholesterolem.
Łagodzi bóle miesiączkowe. Warto też dodawać go do jedzenia, gdy tylko zauważymy pierwsze oznaki PMS.
Leczy przeziębienia i przynosi ulgę chorym stawom, bo jest bogaty w substancje przeciwzapalne. Wchodzi w skład niektórych maści i plastrów rozgrzewających. Podczas masażu kilka kropli olejku imbirowego przynosi ulgę obolałym mięśniom.
Leczy migreny - regularnie stosowany zmniejsza częstość i ilość ataków, łagodzi też towarzyszące im mdłości.
Działa przeciwobrzękowo, bo zawarty w nim olejek eteryczny ma działanie moczopędne.
Dba o jamę ustną. Ma działanie odkażające i odświeżające, pozostawia miły zapach w ustach. Leczy infekcje, pobudza wydzielanie śluzu. Warto płukać nim bolące gardło (do szklanki bardzo ciepłej wody wsypać 2 łyżeczki sproszkowanego imbiru).
Zwiększa koncentrację i wydajność umysłową, bo poprawia ukrwienie mózgu. Odrobina sproszkowanego imbiru dodana do kawy, niweluje jej szkodliwe właściwości.
Polepsza krążenie krwi, wspaniale rozgrzewa cały organizm. W medycynie chińskiej uchodzi za “gorący", powodujący ogień w ciele. Pobudza też organy płciowe. Tam, gdzie rośnie, czyli w tropikalnej Azji, używa się go jako afrodyzjak. www.poradnikzdrowie.pl
Herbata z majerankiem i imbirem
Składniki:
1 łyżeczka startego imbiru
1/2 łyżeczki majeranku
1/2 łyżeczki soku z cytryny
1 łyżeczka miodu
Wykonanie:
wrzątkiem zalewamy majeranek imbir, przykrywamy zostawiamy na 15 minut, po tym czasie przecedzamy, dodajemy miód oraz sok z cytryny.
Syrop z marchewki i imbiru na kaszel
Musicie kupić pół kilograma świeżych marchewek, miód (wystarczą 4 łyżki) oraz świeży imbir (dwie łyżeczki). Potnijcie marchewkę na małe kawałeczki, a następnie zagotujcie na średnim ogniu. Kiedy woda będzie wrzała, to dodajcie do niej imbir. Miękką marchewkę oraz imbir zmiksujcie w blenderze i wzbogaćcie miodem. Dzięki takiemu "przecierowi" z pewnością pozbędziecie się kaszlu i zalegającej wydzieliny. Prosto, szybko i naturalnie!

wtorek, 2 lutego 2016

Powrót śmieciowego jedznia do szkół...?

Minister Anna Zalewska zapowiada odwrót od rozporządzeń wydanych przez poprzedni rząd, dotyczących zmian w żywieniu dzieci i młodzieży i działaniu sklepików szkolnych.
Przypomnijmy – od początku tego roku szkolnego w sklepikach nie wolno sprzedawać czipsów, słodyczy, słodzonych soków czy drożdżówek, a szkolne stołówki muszą stosować się do rygorystycznych przepisów, ograniczających użycie soli, cukru, potraw smażonych i mięsnych. Zmiany te kilka miesięcy temu wywołały prawdziwą burzę, nie tylko wśród właścicieli sklepików, ale także wśród szkolnych kucharek oraz rodziców, którym nie w smak było to nowe gotowanie.
Burza rozpętała się straszna, ale lekarze i dietetycy przekonywali – to wszystko dla dobra dzieci. Choć nie lubię tego zwrotu i zwyczajnie wkurza mnie zasłanianie się dobrem dziecka przy byle okazji, tym razem wiedziałam, że faktycznie chodzi o dobro uczniów. O to, żeby wyrobione od dzieciństwa zdrowe nawyki żywieniowe zaprocentowały im w dorosłym życiu, o to, żeby wyrosło nam wreszcie pierwsze pokolenie bez zębów zniszczonych przez próchnicę od ciamkanych nieustanie cukierków i lizaków. Pisałam o tym we wrześniu duży tekst, rozmawiałam z wieloma naukowcami, nie będę po raz kolejny przytaczać wszystkich argumentów, które przecież i tak każdy świadomy człowiek dobrze zna.
Tę trudną zmianę udało się jakoś przeprowadzić. Dzieci przyzwyczaiły się, że chrupki z jabłka mogą być tak samo smakowitą przekąską jak baton, a słynna niesłona zupa także daje się zjeść, kiedy młody, zdrowy organizm domaga się posiłku. Nie zaobserwowałam w szkole mojego dziecka ani u żadnego ze znajomych pokątnego sprzedawania drożdżówek czy dzielenia się pod stołem solą przyniesioną z domu. I do dziś się zastanawiam, o co był ten cały raban?
I jeżeli prawdą jest, że min. Zalewska cofnie również te zmiany wprowadzone przez poprzedni rząd, będzie to w moim odczuciu ogromny krok w tył. Krok, który będzie kosztował nasze dzieci w przyszłości cukrzycą, nadciśnieniem, otyłością, tymi wszystkimi problemami, z którymi tak wielu nas, dorosłych, zmaga się codziennie.
Nie wiem, o co chodzi pani minister, ale jeżeli znowu o to, żeby połechtać ego tych rodziców, którzy uważają, że sami najlepiej wiedzą, co dla ich dzieci dobre, to proszę – niech Pani tego nie robi! Naprawdę, szkoda dzieciaków. artykuł : Newsweek